O mnie

Mam na imię Piotr i jestem… trochę fotografem, trochę bajarzem, trochę samozwańczym tropicielem najlepszych kont bankowych z premią, trochę tym i owym.
Lubię zdjęcia z klimatem i historie, w których nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. A że żyjemy w świecie, gdzie każdy klik się liczy — łączę pasję z praktyką.
Nie jestem mistrzem WordPressa (jeszcze!), ale lubię się uczyć. Jeśli znajdziesz tu coś wartościowego — super. Jeśli się uśmiechniesz — jeszcze lepiej. A jeśli klikniesz w link i dostanę prowizję… cóż, będziemy kumplami do końca internetu. 😉
Miłego dnia i dzięki, że wpadłeś!

Blog

16.06.2025 Witajcie, drodzy Łowcy Okazji, Mistrzowie Zakupów i czytelnicy serwisu cowarto.
Tu Wasz nieco sarkastyczny, specjalista od sprawdzania co warto. Pozwólcie, że dzisiaj zacznę z grubej rury, od bezczelnego wpisu reklamowego, bo widzę, jak dłonie Wam drżą, gdy dochodzi do tego magicznego momentu – „Dodaj do koszyka”. Ale zaraz, zaraz… Czy znasz ten dreszcz grozy, ten zimny pot spływający po plecach, który pojawia się po zakupie, kiedy przypadkiem odkrywasz, że ten sam sprzęt, wymarzone buty, czy ten cholerny blender, był pięćdziesiąt złotych tańszy… w innym sklepie? Znam to, sam nieraz to odczuwałem, kiedyś.

No właśnie. Bo to jest ten moment, kiedy w mojej głowie odzywa się syrena alarmowa, a ja mam ochotę złapać Was za kołnierz i krzyknąć: „Dlaczego nie Ceneo?!”.

Poznajcie Ceneo.pl – Waszego osobistego Sherlocka Holmesa od cen, Supermana oszczędności, wirtualnego anioła stróża Waszego portfela, Cienia łypiącego czerwonymi oczami na tych, co to wiedzą lepiej gdzie kupić. To nie jest tylko strona. To jest sanktuarium dla każdego, kto szanuje swoje ciężko zarobione pieniądze.

Wyobraź sobie: potrzebujesz nowego, ultra-turbo-hiper-szybko-ładowanego smartfona (bo ten stary już ledwo zipie i ma pęknięte coś-tam-coś-tam). Co robisz? Otwierasz dwadzieścia siedem zakładek w przeglądarce, na każdej inny sklep, a potem próbujesz ogarnąć, gdzie jest najtaniej, czy przesyłka jest za darmo, i czy ten konkretny model nie jest aby z jakiejś podejrzanej chińskiej fabryki spod Ekwadoru. Twój komputer szepcze błagania o litość, a Ty czujesz, jak życie ucieka Ci przez palce.

Koniec z tym! Właśnie dlatego jest Ceneo.pl. Wchodzisz, wpisujesz „ultra-turbo-hiper-szybko-ładowany smartfon” i w ułamku sekundy, jak za dotknięciem magicznej różdżki, masz przed oczami listę cen od dziesiątek sklepów. Od najtańszego do najdroższego. Z informacją o dostępności, kosztach dostawy i opiniami o sprzedawcy. Możesz dosłownie zobaczyć, gdzie Twój portfel poczuje się najbardziej komfortowo. To jak mieć krystaliczną kulę, która pokazuje Ci najlepsze okazje. Tyle że to nie jest kłamliwa kula, to Ceneo!

Ale Ceneo to nie tylko porównywarka. To centrum dowodzenia! Masz wrażenie, że sklep z twojej dzielnicy próbuje cię naciągnąć? Sprawdź. Widzisz ofertę za miliony monet? Ceneo cię uziemi. Pamiętajcie, to nie wstyd dbać o swoje finanse! Wręcz przeciwnie, to świadczy o inteligencji. Może i na imprezie nie zaimponujesz znajomym tym, że kupiłeś blender za pięć dych mniej, ale za to Twój portfel zaśpiewa Ci serenadę.

O, i jeszcze jedno: recenzje! Tak, te szczere, czasem brutalne opinie innych użytkowników. Bo w życiu są dwie pewne rzeczy: śmierć, podatki i to, że ktoś zawsze napisze, że produkt jest „ok, ale rączka odpadła po tygodniu”. Na Ceneo możesz to sprawdzić, zanim kupisz i przeklniesz pod nosem.

Podsumowując, drodzy Przyjaciele. Oszczędzacie nie tylko pieniądze, ale i bezcenne minuty życia, które możesz poświęcić na… cóż, na cokolwiek chcesz, np na czytanie opowieści i recenzji na mojej stronie a może na planowanie kolejnego zakupu? Bez spiny, z uśmiechem na twarzy i świadomością, że nikt cię nie zrobił w balona.

Więc następnym razem, zanim wyciągniesz kartę, zanim Twój portfel zacznie płakać cichymi łzami, zanim klikniesz „kup teraz” z bijącym sercem i nadzieją na cud… Odwiedź Ceneo.pl. Kliknij, poszukaj, porównaj. Daj się porwać magii oszczędzania. Bo bycie sprytnym konsumentem to nie wstyd. To sztuka. A Ceneo to Twój pędzel. A ja, Wasz specjalista, z dumą patrzę, jak rozsądnie wydajecie pieniądze! No, idźcie i oszczędzajcie!

14.06.2025 Kot brytyjski – uroczy leniwiec czy zuchwały rozrabiaka? Moje spostrzeżenia po kilku miesiącach życia z futrzastym arystokratą

W lutym spełniłem swoje małe marzenie: kupiłem kota. A właściwie kotkę. Nie był to pierwszy kot w moim życiu, ale pierwszy rasowy. Wybór padł na kota brytyjskiego. Wiecie, ten puszysty, dostojny, z okrągłymi oczami, które potrafią zawstydzić nawet najbardziej doświadczonego sprzedawcę ubezpieczeń.

W internecie napisano już wszystko o tej rasie: że spokojna, z równowagą charakteru, z natury cicha i niezbyt wymagająca. Ale ja nie chcę kopiować poradników. Chcę rzucić garść wrażeń z pierwszej ręki. Może przydadzą się komuś, kto wpatruje się w te hipnotyzujące, miodowe oczy i rozważa zakup. Zanim zakochasz się na zabój w tym kłębku futra, lepiej przeczytaj do końca.

Gadatliwa dama z pazurem

Po pierwsze: ten kot mówi. Dużo. I często. Nie spodziewałem się, że futrzany arystokrata może mieć tyle do powiedzenia. Oczywiście nie chodzi o mowę ludzką, ale o cały repertuar miauknięć, pomruków, piszczów, a czasem nawet dźwięków, które przypominają niezadowolone westchnięcie cioci na rodzinnej imprezie.

Rozmawia ze mną, kiedy wracam do domu. Odpowiada, gdy mówię do niej. Potrafi się przekomarzać i rzucać komentarze (przynajmniej tak to brzmi) na temat mojego spóźnionego karmienia. Brzmi słodko? Owszem. Przez pierwsze trzy dni. Potem człowiek zaczyna rozważać zakup zatyczek do uszu.

Wybredna kulinarna diva

Jak na kota przystało, brytyjska dama nie jada byle czego. Pierwsze tygodnie to był kulinarny tor przeszkód: jedna karma – pogarda, druga – ostentacyjne zakopywanie, trzecia – spojrzenie, jakbym podał jej papu dla psa. W końcu trafiłem na karmę, którą raczy jeść. Z przysmakami nie ma takich problemów – patyczki mięsne wcina jak odkurzacz, a że apetyt ma, trzeba ją pilnować, by nie przeobraziła się w brytyjskiego pluszowego… walca.

Sztuka nicnierobienia

Gdyby istniały igrzyska w leżenie i spaniu, miałbym w domu mistrzynię olimpijską. Jej główne aktywności to: spanie w promieniu słońca, drzemanie na parapecie, relaks na kanapie, medytacja w szafce. Kiedy się przemieszcza, robi to z godnością kota, który doskonale wie, że nie musi się śpieszyć.

No… chyba że jest wieczór.

Wieczorne rodeo

Wtedy zaczyna się szaleństwo. Z jakiegoś powodu, tuż po zachodzie słońca w kotce uruchamia się tryb „będę galopować jak dziki źrebiak przez całe mieszkanie”. Słowo daję, gdy biegnie, brzmi jak mały konik. Pazurki stukają, futro lata, a ja się zastanawiam, czy nie zgłosić jej do wyścigów.

Mały kleptoman

Ta mała elegantka ma też swoje „momenty”. Potrafi zakraść się do torby, wygrzebać gumkę do włosów albo papierek, chwycić go zębami i uciec jak zawodowy złodziej. Z ukradzionym łupem biegnie w kąt, gdzie może się spokojnie bawić. W takich chwilach wygląda jak skrzyżowanie kota z krukiem z „Bajek 1001 nocy”.

Głośnik z funkcją mruczenia

Kiedy nie śpi, nie kradnie i nie biega, potrafi rozczulić mnie do granic. Wskakuje na kolana, mruczy jak silnik diesla i patrzy tymi wielkimi oczami, jakby mówiła: „No dobra, jesteś fajny. Możesz mnie pogłaskać. Przez 3 sekundy.” Po czym z gracją odchodzi. Bo przecież nikt nie będzie mówił arystokratce, co ma robić.

Czy warto?

Jeśli myślisz o kupnie kota brytyjskiego, zadaj sobie kilka pytań:

  • Czy masz cierpliwość do wybrednych podniebień?
  • Czy jesteś gotów zbierać kłaki z każdego mebla?
  • Czy potrafisz się śmiać z tego, że twój kot ukradł ci długopis i schował w kapciu?

Bo mimo swojej dostojnej opinii, kot brytyjski potrafi być przezabawny. I jeśli go pokochasz, zrobi z tobą to samo. Bezwarunkowo. Choć z odrobiną dystansu. Bo przecież to brytyjczyk.


Na koniec rada ode mnie: nie kupuj kota tylko dlatego, że ładnie wygląda. Kup go, jeśli jesteś gotowy/-wa pokochać małego, kudłatego indywidualistę, który wprowadzi w twoje życie zarówno spokój, jak i odrobinę chaosu. A wtedy… będziecie mieć siebie nawzajem. Na dobre i na sierść.

—————————————————————————–

7.06.2025 Pieścić nie warto, pobić nie warto, Stracić nie warto, zarobić, no… Jedno co warto, to przeglądać stronę „cowarto”.
Tak, dobrze czytasz. W czasach, gdy kliknięcia kosztują, a czas to luksus na miarę prywatnego odrzutowca z podgrzewanymi fotelami, warto odwiedzić miejsce, które łączy… rzeczy nie do połączenia. I robi to z wdziękiem kameleona na balu maskowym.
Na stronie „cowarto” znajdziesz więcej niż tylko przysłowiowy groch z kapustą. To raczej bank pomysłów, galeria spojrzeń i smocze legowisko inspiracji w jednym. Zacznijmy od czegoś, co niby nudne, ale potrafi uratować portfel lepiej niż smok chroniący złoto: oferty banków.
Co mają wspólnego konta osobiste i magiczne zwoje?
Na pierwszy rzut oka – nic. Ale czy na pewno? Konto osobiste to narzędzie. A narzędzie, dobrze użyte, może być potężniejsze niż różdżka czarnoksiężnika. Dzięki sekcji „Co warto w bankach”, możesz:
porównać konta niczym zaklęcia o różnych efektach,
uniknąć opłat jak bohater side questów unika pułapek,
znaleźć promocje bankowe godne skarbca króla.
Czy warto poświęcić 10 minut na przeczytanie, który bank daje 600 zł za założenie konta, a który tylko uśmiech przez telefon? Tak, jeśli chcesz, by Twoje pieniądze miały więcej przygód niż przeciętny krasnolud w piwnicy pełnej goblinów.
„Świat okiem obiektywu” – spojrzenie, które mówi więcej niż tysiąc scrolli
Zmieniamy klimat, ale nie ton. Fotografia to kolejna sekcja na stronie, która nie tylko przyciąga wzrok, ale i zostaje w pamięci. „Świat okiem obiektywu” to nie Instagramowy scrollfest. To spojrzenie na świat przez pryzmat sensu, symbolu, niedopowiedzenia. Zdjęcia mają klimat, który można kroić nożem do serów pleśniowych – gęsty, czasem mglisty, zawsze wyrazisty.
Czy warto? Jeśli kiedykolwiek czułeś, że jedno zdjęcie może opowiedzieć całą historię – tak. A jeśli nie czułeś? To ta sekcja jest właśnie dla Ciebie. By poczuć.
Dla fanów detali: zdjęcia są robione nie tylko telefonem, ale też bezlusterkowcem – sprzętem, który rozumie światło lepiej niż niejeden reżyser z Cannes. Kadry są przemyślane, a klimat często przypomina sen – czasem senny koszmar, czasem fantastyczny sen, ale zawsze taki, po którym chce się jeszcze.
Opowieści fantasy – bo rzeczywistość bywa zbyt realistyczna
A teraz czas na deser. Sekcja Opowieści to historie, które mogłyby się zaczynać od „Dawno, dawno temu”, ale często zaczynają się… od czegoś zupełnie innego. Są tam smoki, czarodzieje, lśniące miecze i mroczne intencje – ale też refleksja, ironia i nutka filozofii, która czai się między wersami jak cień między drzewami.
Opowiadania są zmyślone, ale uczucia w nich – bardzo prawdziwe. Jest w nich coś z Tolkiena, coś z Sapkowskiego, a czasem coś z… życia. Autor, którego imienia nie zdradzę (choć imię to Piotr), nie boi się wplatać współczesnych lęków i marzeń w średniowieczne realia. Efekt? Opowieści, które czyta się jednym tchem i drugim przemyśliwuje.
Niektóre historie można traktować jako metafory życia codziennego. Inne? Jako ucieczkę od tego życia. Ale wszystkie łączy jedno: warto je przeczytać. Choćby po to, by przypomnieć sobie, że wewnętrzny bohater w nas wciąż czeka na wezwanie.
Ale czy to się nie gryzie?
Konto bankowe obok zdjęcia mrocznego lasu i opowieści o złodzieju dusz? Czy to nie chaos?
O dziwo – nie. To właśnie ten kontrast sprawia, że strona „cowarto” działa jak dobry serial – każdy odcinek ma inny klimat, ale razem tworzą coś większego. To jest strona, którą się nie tylko przegląda. Ją się odkrywa.
Każdy klik to jak otwarcie nowej księgi. Raz przeczytasz o koncie bez opłat, raz obejrzysz zdjęcie mgły nad rzeką, innym razem zanurzysz się w historię o księżycowym elfie, który szuka sensu. W efekcie – wchodzisz na chwilę, zostajesz na dłużej.
Po co to wszystko?
Bo żyjemy w świecie, w którym jedno kliknięcie dzieli nas od informacji, ale też od nudy. A „cowarto” nie nudzi. To strona dla tych, którzy:
lubią wiedzieć, co się opłaca,
cenią piękno uchwycone w obiektywie,
i marzą czasem o świecie, gdzie decyzje podejmuje się przy ognisku z mapą w ręku.
To nie jest miejsce dla wszystkich. To jest miejsce dla ciekawych świata, portfela i duszy.
Na zakończenie – zadanie domowe
Zamiast skrolować bezmyślnie social media, zrób dziś coś innego:
Wejdź na „cowarto”.
Przeczytaj jeden wpis o bankach. Znajdź najciekawszą promocję.
Obejrzyj trzy zdjęcia i wybierz to, które zostaje Ci w głowie.
Przeczytaj jedno opowiadanie i zastanów się, co ono mówi o Tobie.
A potem? Podziękuj sobie. Bo zrobiłeś coś wartościowego.
Zajrzyj. Przeglądaj. Wracaj. Bo naprawdę – co warto, to warto.

I pamiętaj: Pieścić nie warto, pobić nie warto, stracić nie warto… ale cowarto – to warto.f

Opowieści fantasy i historie z innych światów


Warto czytać, zawsze, a co? To mogą być próbki mojego słabego talentu w postaci opowiadań, albo książki napisane przez profesjonalistów. Znajdziesz tu jedno i drugie, opowiadania o tym i o wym mojego autorstwa i recenzje książek, które sam przeczytałem i wyrobiłem sobie o nich zdanie. To będą recenzje subiektywne. Zapraszam.

Kontakt

Możesz się ze mną skontaktować, jakby co, lub po prostu obejrzeć więcej zdjęć na Instagramie.